Z góry przepraszam, że zaniedbałam wpisy na blogu. Niestety mnie również zdarzyły się słabsze dni, podczas których nie mogłam się zmobilizować do aktywności na blogu i facebooku.
Może nie wszyscy wiecie, że w ostatnim czasie byłam na wyjeździe, tj. w Monachium. Niektórzy się domyślali, bo dzwoniąc do mnie włączała się czasami poczta głosowa, po niemiecku.
Wyjechałam 23 kwietnia, po wcześniejszym zebraniu informacji od znajomych, którzy podróżowali- czy jest możliwość przekroczenia granicy?
Okazało się , że i owszem, nie ma z tym problemu. Pojechałam sama swoim samochodem. Trasa ok.750 km w jedną stronę nie stanowi dla mnie problemu. Pokonywałam ją już przecież tyle razy...
W miarę, jak zbliżałam się do granicy w Jędrzychowicach, robiło się coraz bardziej pusto na autostradzie. Tak pustej autostrady A4 jeszcze nie widziałam. Czasami przemknął tylko jakiś tir! Samochodów osobowych żadnych!
Ku mojemu zdziwieniu nikt mnie nie zatrzymywał, nikt nie kontrolował.
Spokojnie dojechałam do Monachium bez niespodzianek.
Pierwotnie zamierzałam jechać tylko na weekend, ale ostatecznie zostałam prawie trzy tygodnie.
Rzeczywistość za granicą nie jest tak czarna, jak ją malują media. Przynajmniej w Bawarii tak nie jest. Życie toczy się tam spokojnie, mogłam odpocząć.
Reguły sanitarne obowiązują podobne, jak w Polsce. Maseczki trzeba nosić w sklepach, komunikacji miejskiej, na stacjach benzynowych. Nie na świeżym powietrzu.